| Kategorie: wędkarstwo ryby
Tagi: zupa rybna łowienie węgorzyca
16 stycznia 2009, 14:36
Blog o wszystkim, co z tym hobby związane. Najlepsze łowiska, sprzęt, zestawy, zanęty, polecane sklepy. I oczywiście nutka humoru. Jeszcze wszystko o "taaakich rybach".
No, może nie tak całkiem zielone, ale prawie. W dodatku przejrzyste. Długi czas przygladałam sie okazom tego gatunku dość podejrzliwie. Mowa tu o belonie, która dość często daje się złapać na Uznamie. Rybka w sumie bardzo ładna, ale po usmażeniu tak jakoś nie miałam szczególnej odwagi na konsumpcję, bo całość sprawia wrażenie lekko nieświeżego dania. Te ryby oferowali mi tuziemcy, którzy wracali z połowów przybrzeżnych swoimi prehistorycznymi kutrami. Dtrach było na to patrzeć. Inne grupy miejscowych zajmowały się wędkowaniem i łapali z brzegu flądry, na grunt. BYły to czasy, kiedy flądra nie była rarytasem, a taka świeżo usmażona - pycha.
Do belony przekonałam się też za namową miejscowych. Podali przepis na smażenie, apóźniej kazali dodać dużo kopru, to wtedy wszystko będzie zielone... Faktycznie, okazało się, że ryba bardzo smaczna. Okazy zaś wtedy łowione nie odbiegały od takich .
Kiedys mieszkałam sobie blisko morza. Kiedyś miałam więcej czasu po pracy. Kiedyś też miałam bezpośredni dostęp do całkiem dobrego sprzętu wędkarskiego. Wstyd było tego niewykorzystać. Zaczęliśmy z mężem szukać przyczyny, co w tym tkwi, że ludzie potrafią godzinami siedzieć nad wodą i wpatrywać się w spławik. Nie było to łatwe na początku. Sprzęt mieliśmy - Jaxony spławikowe. Robaki - nabyliśmy. Tylko jak tegoż robaka nadziać na haczyk? Jak zarzucić, żeby nie złapać na haczyk własnych włosów, albo gałęzi drzewa? Oj, śmieszne to było... Po kilku wypadach już było dobrze, szybko nam szło. Kolacja zawsze była - okonie, smażone od razu na ruszcie, albo w domu, z czosnkiem. I teraz, przeglądając zapisy na stronie Rybometra - okazy, widzę, że nasze wcale nie były gorsze!
Zimą - przeważnie mało co piszczy, chyba, że należy się do plemienia "moczykij lodowcowy". Ja do tego ludu nie należę. Poczekam nieco. Dlaczego? Tu, gdzie żyję wyjście na ryby to cała wyprawa. Do dużej wqody mam ok. 50 km w jedną stronę (mieszkam na Warmii). To dlaczego chcę pisać o wędkarstwie? Bo to lubię i tak często, jak to możliwe - robimy takie wypady. Zaraziłam się wędkowaniem w czasie, kiedy mieszkałam w Świnoujściu i dla zabicia czasu (taaak, to było wspaniałe, mieć nadmiar czasu...) jeździliśmy nad Kanał z wędkami. Było super! Od razu na malutkie rożno z czosnkiem i olejem, mniam. I dlatego teraz też lubimy takie wyprawy. Tu za to jest raj dla agroturystów. Jest mnóstwo stawów hodowlanych, gdzie masz po godzince ułowiony obiad, kolację i śniadanie. A okazy też są całkiem, całkiem. A, okazy! Ostatnio pływając w oceanie Internetu trafiłam na coś, co się tworzy właśnie z myślą pokazania światu taaakich ryb. Nazywa się to Rybometr. Zasięg jest międzynarodowy, więc jest się gdzie pochwalić! Teraz pierwsze miejsce w rankingu zajmuje karp o wadze 5480 g - niezła sztuka, szkoda, że już po Świętach (żartuję, wiem, że mało zjadliwy). A ja? Jakie moje "taaakie ryby"? Napiszę o tym.