Kategoria

Ryby


Wielki karp
Autor: wedkarski | Kategorie: ryby 
Tagi: wędkowanie   karp  
22 stycznia 2009, 18:30
Jak przerobić taką rybę na coś jadalnego? Moim sposobem jest smażenie przerośnietego karpia z dużą ilością cebuli, soli i pieprzu. Kiedy kawałki ryby są gotowe do przewrócenia na drugą stronę dodaję na patelnię dużą cebule, sól i pieprz. Polewam to rozpuszconą kostką rosołową ( połowa wystarczy) i przykrywam patelnię. Spotkałam tez przepis na smażenie ze śliwkami, ale to jakoś mi nie przemawia do kubków smakowych. Najlepiej wyciągać karpie takie, jak najbardziej lubię, do dwóch kilogramów, wtedy jeszcze nie są szlamowate. Jak się zrobi ciepło, to zacznę nawiedzać okoliczne stawy. Wędkę już mam, o przynęty u nas łatwo (i na drapieżne i na te wegetariańskie). W planach rozwoju naszej gminy jest budowa zalewu w lesie. Jest tam taka sobie rzeczka, płynie dość głębokim jarem, będzie świetne miejsce dla agroturystyki. Woda, duża woda - to jest jedyne, co nam tu potrzeba. Wygramy z Mazurami - tam jest za duży tłok.
Do czego nadaje się węgorzyca?
Autor: wedkarski | Kategorie: wędkarstwo  ryby 
Tagi: zupa rybna   łowienie   węgorzyca  
16 stycznia 2009, 14:36
No, najpierw do złowienia. Raczej nie jest trudna, daje się nawówić na przysmak z haczyka, pod warunkiem, iż jest to pożywienie wysokobiałkowe, czyli robaczek odpowiedno tłusty. Węgorzyca jest drapieżna, więc mięsko jest dobre. Utrudnieniem w obróbce kuchennej jest fakt, iż strasznie to ruchliwe i śliskie stworzenie. Nadaje się na zupę rybną, taką typu posiłek jednodaniowy. Robiłam takie coś z okoni i płoci (własnoręcznie złowionych) z dodatkiem właśnie węgorzycy. Na łowienie jej nie wybierałam się, bo raczej nie nadaję się do sterczenia na końcu falochronu, ani na innych elementach sztuki budowlanej wysuniętej daleko w morze. Przyczyna prosta - miewam zawroty głowy... Ale wśród tuziemców węgorzyca nie ma wzięcia, więc zdobycie odpowiedniego okazu nie stanowi nad Bałtykiem problemu.
Moje okonie
Autor: wedkarski | Kategorie: ryby 
Tagi: ryby   okonie  
10 stycznia 2009, 22:58

Kiedys mieszkałam sobie blisko morza. Kiedyś miałam więcej czasu po pracy. Kiedyś też miałam bezpośredni dostęp do całkiem dobrego sprzętu wędkarskiego. Wstyd było tego niewykorzystać. Zaczęliśmy z mężem szukać przyczyny, co w tym tkwi, że ludzie potrafią godzinami siedzieć nad wodą i wpatrywać się w spławik. Nie było to łatwe na początku. Sprzęt mieliśmy - Jaxony spławikowe. Robaki - nabyliśmy. Tylko jak tegoż robaka nadziać na haczyk? Jak zarzucić, żeby nie złapać na haczyk własnych włosów, albo gałęzi drzewa? Oj, śmieszne to było... Po kilku wypadach już było dobrze, szybko nam szło. Kolacja zawsze była - okonie, smażone od razu na ruszcie, albo w domu, z czosnkiem. I teraz, przeglądając zapisy na stronie Rybometra - okazy, widzę, że nasze wcale nie były gorsze!